Uciekłam z domu, tak uciekłam, a nie wyszłam. Miałam już serdecznie wszystkiego dość. Targała mną wściekłość pomieszana z bezsilnością. Chciało mi się wyć. Było już ciemno. Od czasu do czasu mijałam ludzi. Spuszczałam głowę na dół, żeby nie zauważyli rozmazanego od nadmiaru łez makijażu. Pozornie nie różniłam się od nich niczym. A może, to tylko pozory, może ktoś też chodzi, i tak jak ja szuka ukojenia. Nie mogłam się uspokoić. Ciągle coś rozdzierało mnie od środka. Szłam coraz szybciej, i szybciej. Chciałam dotrzymać kroku gonitwie myśli, które ciągle kłębiły mi się w głowie.
Muszę się uspokoić, wyciszyć. Wyciszyć i uspokoić. Usiadłam na ławkę. Wdech, wydech, wdech, wydech… Jest lepiej, ale ciągle nie rozumiem tego co się stało. Dzieci niejednokrotnie kłóciły się o coś, potem się godziły. Jak nie było potrzeby, to nawet nie interweniowałam. Same rozwiązywały swoje spory, do tego je zachęcałam. Przecież nie zawsze będę blisko nich.
To sytuacja jakich mam za sobą dziesięć, dwadzieścia, sto, a dzisiaj mnie powaliła. Moje emocje zadały mi taki cios, którego nie byłam w stanie odeprzeć. Co się ze mną stało? Skąd we mnie znalazło się tyle złości, którą chciałam z siebie wyrzucić. Skąd wziął się zapalnik? Dzieci? Nie, to już ustaliłam. Moje emocje, to one zafundowały mi tę jazdę. Jakie emocje i dlaczego? Pomału się uspokajałam szukając jednocześnie odpowiedzi.
Zlękłam się jak usłyszałam, wybijający mnie z zadumy, głos. Pomogę ci – usłyszałam. Nie, dziękuję – chciałam odpowiedzieć. Nigdy nie potrafiłam przyjmować pomocy. Pomóż mi – odpowiedziałam jednak, sama zaskoczona swoimi słowami.
Chodź ze mną. Zobacz już się zmieniasz. Nawet nie wiem kiedy to się stało. Wyglądasz pięknie – usłyszałam. Tak też się czułam. Ostatnimi czasy, mój ubiór był bardziej praktyczny i wygodny, niż kobiecy. Zatrzymaliśmy się. Dalej musisz iść sama. Tymi schodami wejdziesz na most.
Most doprowadzi cię do drzwi, a za nimi zaczniesz nowe życie.
Będziesz szczęśliwa, będziesz miała czas dla siebie, będziesz mogła robić to co chcesz. W końcu zacznę jeździć na rowerze, na rolkach, będę wspinać się po górach i czytać książki, i wyśpię się za wszystkie czasy – pomyślałam.
To bajka! – nie mieściło mi się to w głowie.
Bajka – powtarzałam jak zahipnotyzowana. Zatrzymałam się nagle. Byłam w połowie mostu. Popatrzyłam za siebie, a potem na drzwi, za którymi czekało mnie cudowne życie, i wykrzyknęłam – Przecież, to nie moja bajka!
Moja bajka jest tam gdzie moje dzieci. Tam gdzie ich uśmiechy, wygłupy, i nawet fochy – mówiłam schodząc po schodach. Przecież od tego uciekłaś – usłyszałam. Nie uciekłam od tego. Uciekałam przed sobą, ale przed sobą nie da się uciec. I nawet jak przejdę przez te drzwi, to nic nie zmieni, bo to ja muszę się zmienić. To ja muszę nad sobą pracować, to ja muszę okiełznać swoje emocje, to ja muszę uporządkować swoją przeszłość. Powiem ci więcej! – krzyknęłam. Ja to chcę zrobić! Zabierz mnie do domu.
Mamusiu, gdzie byłaś? Tęskniliśmy za tobą. Ja za wami bardziej – odpowiedziałam przytulając moje największe skarby.
Popłakałam się pisząc ten tekst. Dedykuję go wszystkim, którzy ciągle noszą ciężki bagaż z własnego dzieciństwa. Może czasami nawet o tym nie wiedząc. Wiedza, to połowa sukcesu, przecież nie można pracować nad czymś czego się nie wie, więc jeśli już wiesz, to działaj, zmieniaj się. Czytaj na ten temat, analizuj, szukaj pomocy u specjalistów. Do tego potrzeba pokory. Czasami trudno przyznać się przed sobą, że to my zawalamy, że to my jesteśmy tym słabym ogniwem, które trzeba wzmocnić. Wiem to, bo piszę z autopsji i cieszę się, że miałam na tyle siły i odwagi, żeby zmierzyć się z przeszłością. I ja ciągle nad sobą pracuję. I choć sama treść opowiadania została wymyślona, to ja ciągle mam takie momenty, że nie rozumiem swoich zachowań, albo mi się nie podobają. Dziwne, prawda? Reaguję na coś i moja reakcja mi się nie podoba. Totalny absurd, pomyślisz. Wcale nie. To są reakcje, które przez kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt lat obserwowaliśmy u swoich rodziców, i które bardzo do nas przylgnęły. Teraz jeśli masz dzieci przekazujesz je dalej. Ja tworzę swój dom, swoją rodzinę dlatego chcę się jak najbardziej wyzbyć tych negatywnych reakcji i emocji, żeby moje dzieci nie poszły w świat z takim emocjonalnie negatywnym bagażem z jakim ja wyruszyłam.
To miał być modowy wpis. Piękna sukienka, buty, piękna ja, a skończyło się na budowaniu tego najpiękniejszego piękna. Piękna wewnętrznego.
Sukienka Motive & More – Q boutique
Joanna Kołpak – Coolpak
Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ.
Polub moją stronę na Facebooku www.facebook.com/coolpaki
Zajrzyj na mój Instagram www.instagram.com/coolpaki.pl
Świetne włosy i bardzo seksowna sukienka, świetna sesja!
Dziękuję Łukasz. Włosy to mój atut 🙂 A zdjęcia robił mój mąż 🙂
Faktycznie włosy piękne. Trochę jak Merida Waleczna 😉
Już nie raz to słyszałam, albo raczej czytałam.
Wpis faktycznie nie wyszedł do końca modowy, ale sukienka jest piękna 🙂
Wpis w ogóle nie jest modowy, a co do sukienki to się zgadzam w 100%
Jak ładnie, refleksyjnie napisane. Każdy z nas wnosi w dorosłość jakiś bagaż z dzieciństwa, z tym cięższym rzeczywiście nie łatwo sobie poradzić, zwłaszcza jak samemu tworzy się rodzinę.
Dziękuję Gosiu. U mnie niektóre sprawy wyszły dopiero jak pojawiły się dzieci.
Wzruszający tekst. Sama noszę na barkach ogromny bagaż z dzieciństwa, który często lubi o sobie przypominać…
Znam to 🙁
Zdecydowanie natchnęłaś mnie do refleksji, zatrzymania się na chwilę. A zdjęcia i modelka – piękne!
Dziękuje Joasiu. Każdemu z nas od czasu do czasu przyda się takie zatrzymanie i zadumanie.
Zdecydowanie oba piękna warte uwagi!
Podoba mi się! Każda matka ma takie chwile, ale nie każda jest świadoma że tak jak piszesz to z czegoś wynika i można to zmienić…chcieć zmienić siebie dla siebie i dla dzieci. Gratulacje
Dziękuję Tośka 🙂