„Elementary”, to serial, który oglądam na Netflix. Jest to kolejna ekranizacja opowieści Arthura Conana Doyle’a o Sherlocku Holmesie. Jeśli czytaliście tekst „Co Ty robisz jak masz 5 minut dla siebie?” wiecie, że lubię błyskotliwość i inteligencję tegoż detektywa, a moją ulubioną wersją jest „Sherlock” z Benedictem Cumberbatch w roli głównej.
Długo wahałam się czy oglądać „Elementary”, głównie ze względu, że jest to serial amerykański. Ostatnio często wybierałam bardziej ambitne kino europejskie. A do tego jeszcze Lucy Liu wcielająca się w rolę Watsona nie za bardzo mi pasowała. I nie chodzi tu o to, że Watson okazuje się kobietą, a o fakt, że ciągle pamiętam ją jako jedną z Aniołków Charliego. Akurat ta wersja filmu, w której grała Lucy Liu totalnie mi nie podeszła.
Zdecydowałam się jednak, któregoś dnia dać szansę temu serialowi. Głównie dlatego, że za dużo czasu traciłam na poszukiwanie czegoś fajnego.
Akcja rozgrywa się w dwudziestym pierwszym wieku. Brytyjski detektyw Sherlock Holmes (Jonny Lee Miller) przenosi się do Nowego Jorku i rozpoczyna współpracę z dr Joan Watson (Lucy Liu).
Niby wszystko tak samo, ale Sherlock jest synem bogatego ojca, który zatrudnia dla niego trenerkę trzeźwości dlatego, że jego syn opuszcza właśnie ośrodek dla osób uzależnionych.
Doktor Joan pilnuje, aby detektyw nie sięgnął więcej po narkotyki jednocześnie towarzysząc mu w rozwiązywaniu kryminalnych zagadek.
Oczywiście Sherlock jak to na niego przystało wyróżnia się intelektem, spostrzegawczością i wybitną dedukcją. Swoje śledztwa opiera na umiejętności obserwacji i znajomości psychologii, chemii, balistyki, matematyki, a także dużej wiedzy na temat wielu kultur i religii. Często kieruje się intuicją.
Zwykle jest opanowany, rzadko ujawniał uczucia, więc dr Wotson jako jego terapeutka musi się nieźle napracować.
Serial idealnie nadaje się do oglądania w trakcie obróbki zdjęć albo ćwiczeń. Ja właśnie wtedy najczęściej go oglądam. Nie jest to serial, który wciąga i nie można doczekać się następnego odcinka, ale ogromnym plusem dla mnie jest to, że sprawy prowadzone przez detektywa nie są przesycone brutalnością i krwią.
Nigdy nie oglądałam żadnego odcinka tego serialu, ale jakoś mnie do niego nie ciągnie. Nie moje klimaty 😉
Bardzo lubię Sherlocka. Nie wiedziałam, że istnieje serial na motywach powieści. Nawet fakt, iż nie jest aż tak porywający, by zmuszał do oglądania kilka odcinków na raz, mnie nie zniechęca. Uwielbiam ten klimat retro. Biorę w ciemno. A raczej będę oglądać 😉
Nie oglądam seriali chociaż Holmsa lubię, nawet raz trafiłam na odcinek. Jednak byl to jednorazowy incydent.
Rzadko kiedy oglądam seriale, bo średnio mam na nie czas, ale ten chyba by mnie wciągnął. Lubię przygody Sherlocka Holmesa.