Do pierwszego porodu przygotowywałam się bardzo starannie dlatego, że choć nie była to moja pierwsza ciąża, to był to mój pierwszy poród. Zapisałam się do szkoły rodzenia, czytałam artykuły na temat porodu i o zgrozo wspominałam moją siostrę, która przy kolejnej ciąży nie chciała wysiąść z samochodu jak mąż ją przywiózł do szpitala, bo już był czas. Wcześniej moja wiedza na temat porodu, nie oparta na niczym, była taka, że myślałam, iż poród to takie purt, i po sprawie. Oj, myliłam się myliłam.
Jak byłam z Antoninką w ciąży lekarka kazała mi się zgłosić do szpitala, bo było już pięć dni po terminie. Więc w niedzielę ja swe kroki skierowałam do szpitala, a Dawid szczęściarz do kina ze znajomymi. W poniedziałek o siódmej rano odeszły mi wody. Wstałam z łóżka i nagle pojawiła się pode mną wielka kałuża. Byłam nieco zaskoczona. Zabrali mnie na porodówkę gdzie dołączył do mnie Dawid. I zaczął się koszmar. W ogromnych bólach trwałam w pierwszym okresie porodu. Położna rzadko do nas zaglądała, bo tego dnia o ile dobrze pamiętam było ok. trzynastu porodów. Dwa razy zwymiotowałam. Dawid pomagał mi się przebierać i sprzątał to wszystko. Próbowałam się ruszać według rad ze szkoły rodzenia, ale ból był taki, że myślałam, że zemdleję. Z pomocą Dawida ledwo doszłam pod prysznic, ale tam też nie czułam się lepiej. Najlepiej jeszcze było jak leżałam. Leżałam i czekałam kiedy znów nadejdzie ten koszmarny ból. Najgorsze w tym jest to, że nie udało mi się przejść do drugiego okresu porodu czyli porodu, bo moje rozwarcie stanęło na sześciu i nie chciało dalej ruszyć pomimo podanej oksytocyny.
Po trzynastu godzinach lekarz podjął decyzję, że robimy cesarskie cięcie. Ta błogość, która mnie przeszła jak siedząc na łóżku wstrzykiwali mi znieczulenie w kręgosłup jest nie do opisania. Ten cały ból minął i było mi tak dobrze. Siedziałam i patrzyłam jak położna przygotowuje sprzęt do cesarki. Jak zobaczyłam te błyszczące ostrza odwróciłam głowę. Już nie było mi tak dobrze. Położyli mnie na stole operacyjnym i zaczęło się. Nie czułam bólu. Nie czułam jak mnie rozcinali, ale czułam jak wyciągali Antoninkę. Początkowo oczy miałam otwarte i patrzyłam w górę, ale tam w lampach odbijało się wszystko co robili. A że ja należę do tych wrażliwców co nie lubią krwi, to zamknęłam oczy i w ten sposób dotrwałam do końca. Nie będę tutaj już się rozpisywać o zdrowiu Antoninki. Kto czytał „Jestem w ciąży i już nie jestem” ten wie, kto nie czytał może zerknąć jak ma ochotę 🙂 Czy cieszyłam się, że już jest po wszystkim? Tak, ale ból po cesarskim cięciu był okropny. Zazdrościłam tym wszystkim mamom, które urodziły naturalnie i teraz bez problemu śmigały z dziećmi po korytarzach. Nie tak jak my po cesarce zgięte w pół, z wenflonami i syczące z bólu. Ból utrzymywał mi się jeszcze długo. Jak przyszłam po pięciu dniach ściągnąć szwy, to na połowie cięcia mi jeszcze je zostawili ponieważ jak położna nacisnęła na brzuch, to z rany trysnęła krew. Zawołała lekarza i usłyszałam od niego, ze w zasadzie te szwy to sobie mogłam sama w domu ściągnąć i jeszcze wysłuchałam historyjki jak to pewna kobieta miała sześć cesarek i w końcu przez nie zmarła. Czułam się jakbym sama na własne życzenie się pocięła. Zszyli mnie fatalnie, to znaczy połowicznie fatalnie, bo jedną stronę mam zszytą idealnie, a drugą, tą z której trysnęła mi krew, i która jeszcze długo mi ropiała, właśnie fatalnie. Mam tam wielki zwis. I dopiero niedawno dowiedziałam się, ze po cesarce zszywa dwóch lekarzy. Jeden się postarał, drugi nie. Od mojej pani ginekolog przy każdej wizycie słyszałam „Pani Asiu, kto Panią tak strasznie zszył. Przy następnym porodzie to naprawimy.” Teraz nie odczuwam już żadnych dolegliwości związanych z cięciem, ale wizualnie nie wygląda to dobrze, bo jednak tego przy następnym porodzie nie naprawiliśmy, bo zdecydowałam się urodzić naturalnie mimo, że miałam już podpisaną zgodę na cesarkę.
Niejednokrotnie słyszałam, że po cesarce kolejna ciąża musi się zakończyć cesarką. Nic bardziej mylnego. Sama jestem tego przykładem, że nie musi tak być. Kolejny raz rodziłam po 2,5 rocznej przerwie. Zupełnie inny przebieg porodu. Zupełne zaskoczenie. Pewnie to remont, w trakcie którego skakała po drabinie i malowałam ściany spowodował, że Staś zdecydował się wyjść szybciej. W okolicach godziny piątej rano miałam jakieś maleńkie upławy. Nie zwróciłam na nie uwagi i poszłam dalej spać, ale nie pozwoliły mi zasnąć lekkie bóle. I wtedy sobie pomyślałam „Ocho, to już czas.” I zaczęłam się szybko pakować. I jeszcze do pracy usiadłam. Około ósmej byłam w szpitalu. Przetrzymali mnie tam trochę zanim mieli mnie wziąć na salę operacyjną. I wtedy usłyszałam od położnej „Nie szkoda Pani. Tutaj tak ładnie wszystko idzie.” I dała mi kobiecina do myślenia. Bałam się, że to znów trzynaście godzin bólu i skończ się cesarką, ale podjęłam to ryzyko ze względu na to, że chciałam być bardziej sprawna po poradzie. W końcu w domu będę miała już dwójkę dzieci. Było warto. Poród przebiegł sprawnie i szybko. Od słów położnej minęły jeszcze dwie godziny zanim pojawił się Staś. Ból przy tym porodzie był też dużo znośniejszy. A co najważniejsze mogłam normalnie funkcjonować. Jedyny zarzut jaki mogę mieć, to że położna mnie rozcięła i poinformowała mnie o tym po fakcie, a co gorsza źle mnie potem zszyła. Nie potrafiła zawiązać nici. I pewnie nie zawiązała, bo okazało się, że w zasadzie to jakbym nie była zszyta. Nić pewnie pościła. Niestety nikt nie zwrócił na to uwagi. Dopiero na wizycie kontrolnej o tym się dowiedziałam.
Podsumowując. Dziwię się, że są kobiety, które decydują się na cesarskie cięcie na własne życzenie. Choć osobiście słyszałam, że niektóre przechodzą cesarkę, a raczej okres po cesarce bezproblemowo. Ja dużo milej wspominam poród naturalny może dlatego, że moja cesarka nie była planowana, ale poprzedzona godzinami męczarni. Porody są różne i samopoczucie po cesarce też możne być różne. Za porodem naturalnym często stoją argumenty, ze to dla dobra dziecka …. Prawdę mówiąc ja nie zauważyłam różnicy w rozwoju Antoninki i Stasia. Obydwoje urodzili się zdrowi i obydwoje dobrze się rozwijali. Ja też po żadnym z porodów nie miałam problemu z karmieniem piersią.
Więc jeśli dziecko za Was kochane nie zadecyduje wybierajcie, to co czujecie, że jest dobre dla Was i dla dziecka.
Cala moja ciaza przebiegla bezproblemowo. Bardzo duzo spacerowalam po roznych terenach, sprzatalam, mylam okna,jezdzilam autem, nie litowalam sie nad soba i swoim stanem,do dnia porodu bylam bardzo aktywna, kiedy nastapila godzina zero czyli porod myslalam ze wszystko pojdzie gladko; ) zanim zabrali mnie na porodowke, nie czulam mocnych boli, owszem cos czulam ale bylo to znosne. Po 4 godz siedzenia na izbie zabrali mnie na porodowke, tam zaczely sie juz bole konkretne, opieke poloznicza i lekarska mialam super, co chwile monitorowali moj stan, i mimo tego ze rozwarcie bylo nie widac bylo glowki dzidzi, nie chciala zejsc do kanalu rodnego, stwierdzili ze nie dam rady urodzic sama i zabrali na cesarke. Dzidzia urodzila sie zdrowa a ja tez nie czulam sie najgorzej. W nastepnej dobie juz chodzilam i opiekowalam sie malenstwem, najgorsze dla mnie byla tylko ta rozlaka z małą na ta jedna dobe, ale teraz z perspektywy czasu wiem ze zrobili to dla mojego dobra bo nie bylabym w stanie opiekowac sie dzieckiem. Jezeli chodzi o mnie to chcialam i bylam prwna ze urodze naturalnie ale skoro nie moglam to trudno. Nie czuje sie gorsza od tych kobiet co rodzily naturalnie i nie mam sobie nic do zarzucenia; ) wkoncu to byla decyzja lekarzy a nie moje widzi mi sie; ) a rana wygoila sie super i praktycznie jej nie widac; ) a minely dopiero 3 mc; ) kazdej kobiecie zycze takiej rekonwalestencji jaka mialam ja; )
To zazdroszczę kondycji po cc 🙂 Nie widzę powodów dlaczego miałybyśmy się czuć gorsze 🙂 Są rzeczy, na które po prostu nie mamy wpływu.
Ja miałam dwie cesarski obie planowane ze względu na prognozowane duże gabaryty moich dzieci. Pierwsza cesarka to był koszmar, panika przy podawaniu znieczulenia w kręgosłup, transfuzja krwi bo tyle jej straciłam, koszmarny ból po puszczeniu blokady, tydzień spałam na wznak bo nie byłam wstanie nawet minimalnie się przekręcić i spać na boku, migrena przez zespół popunkcyjny, laktacja nie mogła się rozchulać przez kilka dni, a jak ruszyła to od razu zastoje i stan podgorączkowy. Do tego baby blues i poczucie winy, że co ze mnie za matka że ani urodzić ani wykarmić nie może…
Druga cesarka po 1.5 roku to było przy poprzedniej sanatorium. Bardziej bolały mnie plecy od leżenia pierwsza dobę na wznak niż rana, laktacja ruszyła praktycznie po drugim dniu a ja drugą noc po operacji spałam już w każdej pozycji.
Tak samo jak każdy poród tak samo każda CC jest inna 🙂
To prawda, że za każdym razem wygląda to inaczej. Jej, biedulko przy pierwszej cesarce rzeczywiście sporo na Ciebie spadło. Podziwiam Cię za tę drugą tak szybko, bo obawy pewnie były.
Mój poród wyglądał podobnie. Bóle nie do zniesienia, a w końcu cc. Jak się później okazało, synek byl owinięty pępowiną i nie było możliwości, żeby urodził się sam. Dlaczego nikt tego nie zobaczył na usg? Nie wiem, ale to już inna historia…
Generalnie nigdy nie zapomnę lekarza straszącego mnie ma tej porodówce cesarką, która jest „bardzo poważną operacją” i bólem po. Szczerze mówiąc w tamtym momencie miałam to wszystko głeboko gdzieś, marzyłam tylko, by ten koszmarny ból się skończył. Po cc czułam się doskonale, ale wciąż czekałam na te „koszmarne bóle” i się nie doczekałam. Ciągle pytali, czy nie chcę niczego przeciwbólowego, ale ja nie miałam takiej potrzeby. Wstałam z łóżka sama, jak tylko usłyszalam na porannym obchodzie, że dziś mam wstać. Teraz wiem, że powinnam z tym poczekać na położną, ale na szczęscie nic się nie stało. Być może był lekki dyskomfort spowodowany szyciem, ale to było nic w porównaniu z tym, co miała koleżanka z sali po porodzie sn – piekące krocze. Ech, nie warto słuchać innych, którzy straszą. Można mieć super poród sn i można czuć się świetnie po cc, ale nigdy się tego nie przewidzi niestety. Pozdrawiam 🙂
Dokładnie jest tak jak piszesz, nigdy się tego nie przewidzi.Każdy poród jest inny. Trzeba brać pod uwagę zdrowie mamy i dziecka. Owinięcie pępowiną jest bardzo niebezpieczne i jestem zdziwiona, że nikt tego nie zauważył. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło 🙂 Pozdrawiam Ciebie i synka 🙂
Rodziłam dwa tygodnie temu. Po 16 godzinach próby urodzenia siłami natury podjęto decyzję o cc. Po podaniu znieczulenia czułam się najszczęśliwsza na świecie. Przed odczuwałam ogromny ból spowodowany bólami partymi, a Mały nie wszedł do kanału rodnego…
Po cc pierwsze dni czułam się okropnie. Nie byłam w stanie podnieść się z łóżka, więc w ogóle się nie kładłam. Na szczęście wystarczył tydzień, bym mogła sprawnie zajmować się synkiem. Dziś pamiętam bardziej ból naturalnego porodu niż ból po cesarskim cięciu. I sama nie wiem, jak chciałabym rodzić kolejny raz…
Oj, to ja jednak gorzej wspominam ból po cc. Od samego początku byłam sama z Tosią, bo Dawid pracował i sam też nie umiał odnaleźć się w nowej sytuacji, więc nie było taryfy ulgowej. Gratuluje syna 🙂 i myślę, że masz jeszcze sporo czasu na przemyślenia 😉 odnośnie kolejnego porodu.
Dopiero dzisiaj trafiłam na ten wpis. Mój pierwszy poród również zakończył się nieplanowanym cesarskim cięciem. 12 h bolesnych skurczy i brak postępu w drugiej fazie porodu. Może i podanie znieczulenia przyniosło błogą ulgę i później czułam się całkiem nieźle, ale moje samopoczucie psychiczne pozostawało wiele do życzenia. Moj synek skończył niedawno roczek. Nie chcemy na pewno żeby był jedynakiem 🙂 Kolejną ciążę chciałabym zakończyć porodem siłami natury. Dajesz nadzieję, że to możliwe 🙂 pozdrawiam
Jak najbardziej jest to możliwe 🙂 Trzymam kciuki 🙂
Rodziła dwa razy, dwa razy naturalnie. Lezalam na sali z wieloma dziewczynami i szczerze nie widziałam ŻADNEJ która po naturalnym porodzie „śmigała”…
Ja sama po naturalnym śmigałam czyli nie miałam problemu ze wstaniem z łóżka i swobodnym poruszaniu się. Przy cesarce schodziłam z łóżka chyba z 10 min. z chodzeniem było podobnie. Jak nie musiałam, to się nie ruszałam.