piątek, 6 grudnia, 2024

Pytanie na śniadanie – Wasze pytania i moje odpowiedzi

Po raz trzeci miałam przyjemność gościć w porannym programie Telewizji Polskiej „Pytanie na śniadanie”. Za każdym razem dostaję od Was – moich czytelników, od znajomych oraz od rodziny pytania dotyczące programu, więc postanowiłam zebrać je wszystkie i na nie odpowiedzieć w tym tekście.

Piszę z własnej perspektywy, szarego człowieczka, i z własnego doświadczenia, nie wiem czy w przypadku innych osób wygląda to podobnie.

Jak dostałam się do programu?

Aby dostać się do programu nie potrzebne są znajomości. To co jest potrzebne? W moim przypadku, za pierwszym i za drugim razem był to tekst na blogu, który współgrał z z tematem, który miał być poruszany w programie. W trakcie pierwszej wizyty był to temat „Gdy dziecko zgubi się w tłumie”, w trakcie kolejnej rozmawialiśmy o  „Wadach i zaletach późnego macierzyństwa”.
Tym razem zadzwoniono do mnie pamiętając, że mam córeczkę, więc temat „Kolczyków dla dzieci” pewnie nie jest mi obcy. Dodam, że póki co nie pisałam na ten temat. Może teraz będzie okazja.

Przypuszczam, że dlatego, że dwa razy do mnie dzwonili, dwa razy byłam gotowa przyjechać, więc otworzyłam sobie tym drogę do kolejnej wizyty. A tego wszystkiego przyda się też, jak zawsze, odrobina szczęścia.

Czy znałam pytania zadawane przez prowadzących?

W dwóch przypadkach nie znałam pytań, choć telefonicznie było ustalone, że dostanę je na emaila. Raz je otrzymałam, ale jak się o nie upomniałam. Cóż, mają tam dużo na głowie. Choć z drugiej strony i tak nie do końca się ich w trakcie rozmowy trzymają, więc może rzeczywiście lepiej znać tylko temat i zarys rozmowy, które są przekazywane telefonicznie.

Czy maluję się i czeszę sama?

Za pierwszym razem pomalowałam się sama. Dawid, który pracował przez jakiś czas w telewizji w Opolu mówił mi, że mam się nie malować, że mnie pomalują, ale nie byłam tego pewna, bo takiej informacji nie dostałam. Wizażystka na miejscu stwierdziła, że makijaż jest ok. Zatuszowała mi tylko sińce pod oczami. Z moimi włosami nic nie robiono, może dlatego, że miałam swoje pokręcone i ciężko byłoby z nimi coś zrobić.

Za drugim razem też się pomalowałam, ale trafiłam na ambitną młodą wizażystkę, która niektóre rzeczy w moim makijażu pozmieniała. Efekt był fajny. Co do włosów, to tym razem dzień wcześniej poszłam do fryzjera. Wyprostowałam włosy i podkręciłam na prostownicy. Efekt był taki, że następnego dnia niewiele z tego zostało i fryzjerka poprawiała mi tę fryzurę.

Teraz stwierdziłam, że jak tam tak dobrze malują, to idę bez makijażu i to był mój błąd. Trafiłam na wizażystkę, która pomalowała mnie kiepsko. Podkreśliła makijażem moje niewyspanie. Jak na telewizję był to makijaż zdecydowanie za delikatny. Kto widział instastory wie o czym mówię. Tym razem postanowiłam sama zrobić sobie fryzurę. wyprostowałam włosy, zrobiłam na nich fale i zaoszczędziłam na fryzjerze, a fryzura lepiej mi się trzymała. W telewizji fryzjerka troszkę poprawiła i było super.

Co z outfitem?

Tak zostało zadane pytanie. Ubieram się sama.

Jaka jest atmosfera w programie?

Z jednej strony przyjazna, a z drugiej napięta przez szybkie zmiany tematyczne, albo zmiany gości. Prowadzący za każdym razem byli bardzo mili. Zawsze się witają i po programie dziękują za udział. Na nic więcej za bardzo nie ma czasu, bo już słychać „Szybko zmiana, wejście za trzy minuty” itp.

Takie tempo było dwa razy. Prowadzącymi byli wtedy Marcelina Zawadzka i Tomasz Wolny. Raz mieliśmy nieco więcej czasu, bo po naszym wejściu był blok reklamowy, więc Marzena Rogalska i Michał Olszański sami nas zagadnęli. Jeszcze chwilkę mogliśmy porozmawiać i zrobić sobie zdjęcie.

Czy ci za to płacą?

To chyba najczęściej zadawane pytanie. Nie, nie płacą. Co więcej przyjeżdżam na swój koszt i płacę także za nocleg. Wejście jest zazwyczaj wcześnie, a trzeba być w telewizji około czterdziestu minut przed wejściem, więc musiałabym wyjechać o piątej rano, żeby być na czas. O ile nie będzie jakichś przygód po drodze.

 

To chyba wszystkie pytania. Dodam jeszcze jako ciekawostkę, że Antoninka i Staś nie za bardzo lubią jeździć to telewizji. Muszą być cicho, i ja znikam za jakimiś drzwiami. Za pierwszym razem, to w ogóle nie wiedzieli o co chodzi, bo wyszłam za drzwi i pojawiłam się na telewizorze. Nie mogli tego pojąć. Choć muszę przyznać, że tym razem było bez narzekań, więc chyba się oswajają.

 

 

6 KOMENTARZE

  1. Ja też niedawno byłam w tym programie 🙂 Mój własny makijaż był tak „wybitny”, że wizażystka po prostu nałożyła mi nowy, tamtego nawet nie zmywając 😀 Cóż, śpieszyłam się… Nagranie wspominam bardzo dobrze, to była świetna przygoda 🙂 Jeśli jeszcze kiedyś będzie okazja, to z chęcią to powtórzę 🙂

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Koniecznie przeczytaj