piątek, 6 grudnia, 2024

Wenecja z dziećmi w kilka godzin

Od dawna marzyłam o wycieczce całą rodziną do Wenecji. Przymierzałam się do odwiedzenia tego miasta już jak byliśmy w Chorwacji, jednak było to zbyt daleko. Pięć godzin jazdy samochodem w jedna stronę, byłoby męczące nie tylko dla dzieci.

Trochę musiałam poczekać na spełnienie mojego podróżniczego marzenia, ale w tym roku zaplanowaliśmy urlop we Włoszech i były duże szanse, że uda nam się do Wenecji pojechać.

Z naszej miejscówki w Barricata mieliśmy do Wenecji  109 km, czyli niecałe 2 godziny jazdy.  Ze względu na upały wybraliśmy się do Wenecji późnym popołudniem. Na miejscu byliśmy po godzinie 16:00.

Parking

Samochód zostawiliśmy na Parkingu Tronchetto, który zlokalizowany jest na wyspie o tej samej nazwie.

 

Ceny parkingu są w miarę przystępne, za całą dobę zapłaciliśmy 22 euro.  Na krócej nie ma sensu, ale jeśli interesują Was ceny, to pierwsza godzina to koszt w wysokości 3 euro, dwie godziny to 8 euro, a trzy to 14 euro. Dodatkowym plusem tego parkingu jest fakt, że znajduje się blisko przystanku vaporetto czyli wodnego tramwaju.

Tramwaj wodny

Niestety przepłynięcie tramwajem wodnym nie należy do najtańszych. Jednorazowy bilet to koszt 7,50 euro. Upoważnia on do korzystania z transportu publicznego przez 75 minut od momentu skasowania.

Pieszo przez Wenecję

Na szczęście drogę można też przejść pieszo.

Z Parkingu Tronchetto na Plac Św. Marka można dojść w około 45 min. to oczywiście czas bez przystanków. My wybraliśmy tą opcję i dzięki temu mamy sporo cudownych zdjęć praktycznie bez ludzi w tle.

Oczywiście obowiązkowo był przystanek na gelato. Muszę przyznać, że nasze, polskie lody są równie pyszne jak włoskie. Cenowo wychodzi też podobnie, tylko nieco drożej. Nie pamiętam ile kosztowała jedna gałka, ale za dwie płaciliśmy 2,5 euro. Trzy wychodziły już taniej itd.

Po drodze mijaliśmy mnóstwo urokliwych miejsc: uliczek,

i mostków.

Śmiałam się, że zamiast wody powinnam w plecaku mieć kilka sukienek na zmianę.

Udało naosie tez napotkać porozwieszane pranie między budynkami.

Wenecja jest cudowna. Tam w każdym zakamarku wychodzą piękne zdjęcia. Jak na przykład przy Conservatorio di Musica Benedetto Marcello. To konserwatorium muzyczne zostało złożone w 1876 roku. Nazwano je na cześć kompozytora Benedetto Marcello. Benedetto Marcello, to włoski kompozytor okresu baroku. Był weneckim szlachcicem, studiował prawo. Marcello nie był zawodowym muzykiem, choć jako członek rodziny arystokratycznej odebrał solidną edukację muzyczną. Komponował w czasie wolnym od obowiązków publicznych i chyba całkiem nieźle mu to wychodziło.

W drodze na Plac św. Marka zatrzymaliśmy się w jednej z takich urokliwych uliczek na obiad. Jedliśmy w restauracji Pane Vino San Barnaba na Calle Lunga San Barnaba. Zamówiliśmy dwie pizze, wodę dla dzieci i dla nas aperitif. Pewnie jesteście ciekawi ile zapłaciliśmy. Otóż 40,5 euro:
Margerita – 8 euro
Paesano – 13 euro
Acqua – 3,5 euro
Aperitivo x 2 – 16 euro.
Piliśmy słynny włoski koktajl z puree z brzoskwini i prosecco.

Pyszna pizza, przemiła obsługa, cudowna atmosfera. Żal było wychodzić.

Plac św. Marka

Na plac św.Marka doszliśmy jak było już ciemno. Mimo pory na placu było jeszcze sporo mężczyzn sprzedających kwiaty i takie świetlne, wystrzeliwane w powietrze cośki. Z tymi drugimi nie mieliśmy problemów, ale co do pierwszych, to mamy niemiłe doświadczenia. Ich nachalność  jest okropna. Najpierw mężczyzna podszedł do mnie i chciał mi wręczyć różę. Odmówiłam. Próbował jeszcze, a jak byłam nieugięta, to podszedł do Tosieńki. Tosieńka również odmawiała, ale wcisną jej tą różę do ręki, potem drugą i kolejne. Dawid podszedł z nim rozmawiać i musieliśmy oddać róże darczyńcy. Nie udała mu się ta nachalna sprzedaż, ponieważ Dawid miał tylko kilka euro gotówki i starczyło mu tylko na jedną różę, którą otrzymała przeszczęśliwa Tosieńka. Pan był na tyle zdesperowany, że zaglądał Dawidowi do portfela i mówił, że ma pieniądze, tylko, że to były złotówki. To była najdroższa róża jaką kupił mój mąż, kosztowała 4 euro.

Wracając do samego placu

Plac św. Marka znajduje się w najstarszej części Wenecji i jest najbardziej znanym placem tego miasta. Jego nazwa związana jest z wydarzeniami z IX wieku. W 828 roku kupcy weneccy wykradli szczątki św. Marka z Aleksandrii i przywieźli na lagunę. Pomysł pochowania ciała ewangelisty związany jest z legendą, zgodnie z którą Marek podczas podróży morskiej do Rzymu zatrzymał się na lagunie. Tu ujrzał anioła, który słowami: Pax tibi, Marce evangelista meus (Pokój ci, Marku, mój ewangelisto), ujawnił jemu miejsce pochowania. W miejscu pochówku ewangelisty wybudowano  bazylikę jemu poświęconą, a św. Marek został obwołany patronem Wenecji. W całej Wenecji w różnych miejscach można zobaczyć skrzydlatego lwa podtrzymującego otwartą księgę z wyrytymi słowami anioła. Ten wszechobecny lew jest symbolem św. Marka.

Most Rialto

Z placu poszliśmy jeszcze na Most Rialto. Było już całkiem ciemno, a ludzi na moście jeszcze sporo. Czekaliśmy w kolejce, żeby zrobić sobie zdjęcie. Nie udało nam się już zrobić zdjęcia całego mostu, a jest to najbardziej rozpoznawalny most w Wenecji. Most Rialto, to najstarszy i jedyny do czasu wybudowania Ponte dell’Accademia w 1854 roku most wenecki nad Canal Grande we Włoszech. Łączy brzegi Riva del Vin i Riva del Ferro. Most Rialto to budowla masywna i majestatyczna, należąca do najbardziej charakterystycznych zabytków Wenecji. Ma 48 metrów długości i jest szeroki na 22 metry. Wsparty jest na jednym łuku, wznoszącym się 7,5 metra nad poziomem wody i mającym 28 m rozpiętości. Łuk z kolei wspiera się z każdej strony na 6 tysiącach dębowych pali, wbitych dla jego wzmocnienia w dno kanału.

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się, żeby kupić jeszcze na pamiątkę magnesy. Z racji tego, że nie mieliśmy gotówki musieliśmy kupić magnesów za 10 euro, aby zapłącić kartą. Ceny magnesów były różne, były takie za za 1 euro, ale też i za 3. My przywieźliśmy 10 cudownych magnesów, z którymi ciężko  dzieciom się rozstać.

Nasz czas spędzony w Wenecji był cudowny. Najbardziej zaskoczona byłam, że dzieciom również bardzo się podobało. Jedynym minusem było to, że nie udało nam się popłynąć gondolą. Było zbyt późno. Dzięki temu mamy pretekst, żeby wrócić jeszcze do Wenecji.

Z Wenecji wyjechaliśmy po dwudziestej trzeciej. Zdecydowanie zbyt szybko minął nam tam czas.

 

coolpakiJoanna Kołpak – Coolpak

Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ.

Polub moją stronę na Facebooku www.facebook.com/coolpaki

Zajrzyj na mój Instagram www.instagram.com/coolpaki.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Koniecznie przeczytaj