To była wyprawa i atrakcja dla dzieci 🙂 Spontanicznie wybraliśmy się późniejszym popołudniem nad wodospad „Czartów młyn”, bo blisko i droga na szlaku zajmuje podobno około pół godziny. Drogą, przy której stoi znak informujący o wodospadzie już jeździliśmy dzień wcześniej. Dobrze, nie szukaliśmy, więc mogliśmy nie zauważyć, ale w dniu wyprawy razem z Dawidem wypatrywaliśmy jakiejś informacji, znaku gdzie to jest. I nic. Wiedzieliśmy, że za Stężnicą mamy przejechać przez dwa brody. Byliśmy uważni, i nic, aż dojechaliśmy do Wołkowyji. Zatrzymaliśmy się i pytamy się babci, która siedziała przed domem:
– Dzień dobry, proszę nam powiedzieć gdzie znajduje się wodospad „Czartów młyn”?
– Eeee, tam nie warto iść. Tam wody nie ma. Sucho jest.
Co robić? Podchodzi do nas mężczyzna i mówi:
– Jak nie macie co robić, to idźcie. Trochę pospacerujecie, pooglądacie (to jest właściwe podejście).
– Ale jak tam dojechać?
– Jak będziecie jechać, to po prawej stronie jest znak przy składzie drewna.
– Nie ma tam znaku.
– Jest.
Pojechaliśmy. Znak był, ale nawet jak już wiedzieliśmy, że tam jest, to trudno nam było go znaleźć, bo był zarośnięty.
Szło się wzdłuż strumyka, raz jedną raz drugą stroną więc trzeba było przez niego przechodzić. W ogóle skakania przez wodę było tam sporo.
Strumyk jakiś wielki nie był. Momentami większe były kałuże przez, które mieliśmy problemy żeby przejść. Niestety nie uwieczniłam tych kałuż gigantów, bo …
Staś zasnął i nie miałam jak robić zdjęć. I tak z nim wędrowałam i wędrowałam, bo pogubiliśmy drogę. Oznakowanie szlaku nie jest zbyt dobre. Wdrapywaliśmy się pod górę, wdrapywaliśmy, i w którymś momencie zawróciliśmy pewni, że źle idziemy, bo już nawet nie było słychać szumu strumyka. Wróciliśmy do miejsca, w którym źle poszliśmy i poszliśmy drugą dróżka. Dojdziemy. Już tyle przeszliśmy. Musimy odnaleźć ten … wodospad. Doszliśmy w końcu do miejsca, w którym pozostało nam wejść do wody i iść wodą, bo ani po prawej ani po lewej stronie strumyka nie było dróżki.
Stanęliśmy zrezygnowani i poddaliśmy się. Komenda, wracamy! Jest porażka 🙁 Mieliśmy ochotę pójść jeszcze innego dnia szukać tego wodospadu, ale już się nie wybraliśmy. Jednak wciąż w mojej głowie on siedzi. Jeszcze kiedyś go znajdziemy. A może byliśmy przy nim i nie wiedzieliśmy, bo może rzeczywiście był suchy i nie spływała z niego woda. Kto wie?
Buty mokre i brudne, i mimo, że cel nie osiągnięty wyprawa udana 🙂 Zmęczeni, ale zadowoleni. Po powrocie jak rozmawialiśmy z właścicielką domku, który wynajmowaliśmy, to nam powiedziała, że klienci często mówili, że wodospad nie został odnaleziony. No cóż dołączyliśmy do tej grupy 🙁
Wodospad „Czartów młyn”
Polska
Piękne zdjęcia, a wycieczka rzeczywiście warta wybrania się 🙂
Następne fajne miejsce, którego nie znałam:)
Najważniejsze, ze wycieczka się udała:)