Uciekając od tłumu w polskich Tatrach jeszcze raz wybraliśmy się na stronę słowacką. Była to słuszna decyzja. Jadąc samochodem na rondzie jeszcze przed parkingiem na Morskie Oko zatrzymała nas policja. Policjant pytał gdzie jedziemy. Zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy, że kierujemy się na Słowację. Pozwolili nam jechać. Tych, którzy jechali na parking na Morskie Oko zawracali. Około godziny dziesiątej już było tam za dużo ludzi.
Tym razem wybraliśmy dłuższy i trudniejszy szlak od tego do Jaworowej Doliny, równie piękny jak ten do Doliny Pięciu Stawów, na końcu którego jest chyba jeszcze cudowniejszy staw niż Morskie Oko.
Zielony Staw
Zielony Staw Kieżmarski, bo o nim mowa, to największy ze stawów znajdujących się w Dolinie Kieżmarskiej w północno-wschodniej części Tatr Wysokich na Słowacji. Położony jest na poziomie 1545 m n.p.m. Nazwa stawu pochodzi od zabarwienia wody. Stanisław Staszic tak pisał na temat nazwy stawu:
„Zielona Woda, tak zwana, że wystawia farbę zieloną, która przez się jest czysta i biała, tylko odbijaniem skał, mchem pokrytych, zieleni się”.
Początek trasy
Dojechanie z Kościeliska na parking Biela Voda, z którego ruszyliśmy zajęło nam przeszło godzinę. Nie pomyśleliśmy żeby zabrać ze sobą euro, na szczęście za parking udało nam się zapłacić w złotówkach – 30 zł. Przelicznik nie był dla nas korzystny, ale w tym momencie cieszyliśmy się, że możemy tam zostawić samochód.
Ruszyliśmy na szlak
Na szlak weszliśmy dość późno, bo po godzinie 12:00. Początek trasy prowadzi szeroką, ubijaną z kamieni drogą. W oddali widać piękne Tatry Wysokie. Kierujemy się żółtym szlakiem do schroniska nad Zielonym Stawem.
Do schroniska dojeżdża taki oto samochód. Widzieliśmy jak pokonuje wyższe, kamieniste partie. Wtedy zrozumieliśmy dlaczego ma tak wysoko nadwozie.
Na szlaku można spotkać sporo rowerzystów, którzy podczas zjeżdżania osiągają dość sporą prędkość, ponieważ jest to również szlak rowerowy.
Jak doszliśmy do Zielonego Potoku musieliśmy oczywiście zrobić przystanek, żeby posłuchać szumu potoku, popatrzeć na jego piękno i pomoczyć w nim dłonie.
W trakcie wędrówki były też przystanki na jedzenie i robienie pięknych zdjęć.
Żaby zrobić to zdjęcie Dawid kładł się na kamieniach.
Im wyżej tym tym trudniej, więc krótkie przystanki były częstsze.
Choć dzieci i tak sobie świetnie radziły.
Ważne, żeby mieć odpowiednie buty do chodzenia po górach, plecak do którego można spakować wodę i prowiant. Nam jak na każdej naszej wyprawie towarzyszył plecak Coolpack od eplecaki.pl
Dawid jak zwykle niósł plecak z aparatami, choć w zasadzie to bez aparatów, bo aparatach mieliśmy całą trasę zawieszone na szyi. On jeden i ja jeden.
Takie widoki są najpiękniejsze. Jak po kilku godzinach wędrówki widać w końcu cel.
Dotarcie na miejsce zajęło nam przeszło 3 godz.
Po tak długiej trasie wiele osób pierwsze, szybkie kroki kieruje do WC.
Z okna w schronisku widać piękny staw.
My jednak zdecydowaliśmy się usiąść na zewnątrz, było tak ciepło i przyjemnie. Po raz drugi tego dnia mieliśmy ogromne szczęście, że mogliśmy zapłacić złotówkami. Mieliśmy szczęście, że w ogóle je przy sobie mieliśmy, bo niestety nie można było płacić kartą.
W schronisku spędziliśmy pół godziny. Najedzeni i wypoczęci ruszyliśmy w drogę powrotną.
Jednak zanim weszliśmy na szlak, to zrobiliśmy kilka zdjeć.
Na drogę powrotną wybraliśmy szlak czerwony.
Niemalże przez cała trasę towarzyszyły nam piękne widoki.
Dzieciom ten szlak bardziej nie podobał, ponieważ było więcej kamieni po których mogły skakać.
A my wybraliśmy ją głównie ze względu na stawy, które po drodze jeszcze mijaliśmy.
Trójkątny staw
Pierwszym był Stręgacznik, zwany też Trójkątnym Stawem lub Wyżnim Białym Stawem – drugi pod względem wielkości ze stawów znajdujących się w Dolinie Białych Stawów.
Wielki Biały Staw
Drugim był Wielki Biały Staw największy ze stawów znajdujących się w Dolinie Białych Stawów. Ma on zaledwie 1 m głębokości. Wskutek małej głębokości poziom wody w stawie i jej temperatura ulegają dużym wahaniom, co odróżnia to jezioro od innych tatrzańskich jezior tej wielkości.
Polski botanik Bolesław Kotula pisał o Wielkim Białym Stawie, że jest to
„brudna kałuża turzycami porosła”.
Dalszą trasę przemierzaliśmy mimo przeszkód dość szybko kierując się na parkingu szlakiem niebieskim.
Wiedzieliśmy, ze jeszcze kawałek drogi przed nami, a nie chcieliśmy wędrować po ciemku.
I pod koniec zmieniliśmy szlak niebieski na żółty, ten którym rozpoczynaliśmy wędrówkę.
Schodziliśmy około 4 godz. Do samochodu doszliśmy na 20:30.
Przeszliśmy w sumie 16,5 km. Zajęło nam to z półgodzinną przerwą w schronisku około 8 godzin.
Tak wyglądała nasza trasa do Zielonego Stawu.
Tak wiodła z powrotem.
To najdłuższa trasa jaką przeszliśmy razem z dziećmi. Jestem z nich tak dumna. Dali radę i nie było nawet jakichś momentów bardzo kryzysowych. Na krótszych trasach czasami było gorzej. Pewnie składa się na to wiele czynników.
Cieszę się, że udaje nam się zaszczepić im spędzanie czasu w aktywny sposób. A jedną z pięknych form takiej aktywności jest właśnie chodzenie po górach.
Jeśli spodobał Ci się mój wpis udostępnij go proszę, klikając UDOSTĘPNIJ.
Polub moją stronę na Facebooku www.facebook.com/coolpaki
Zajrzyj na mój Instagram www.instagram.com/coolpaki.pl